poniedziałek, 31 października 2011

Dzień czterdziesty piąty

Lodówka już nie jest bezsensowna, przywieźli też pralkę, nasze życie tutaj nabiera nowego sensu! Bardzo dobrze, że mamy lodówkę, bo akurat ambasady Niemiec i USA radzą swoim obywatelom zrobić zapasy jedzenia na co najmniej tydzień, bo w niedzielę wybory i różnie może być. Zgniły Zachód jak zawsze przesadza i obawia się wszystkiego, widziałam kiedyś że USA odradza swoim obywatelom podróże do Rumunii, bo to dziki kraj przecież. Niemniej jednak przyznaję, coś może się wydarzyć. Kirgizi mówią, że nie będzie to taka krwawa rewolucja jak ostatnio, ale zamieszki mogą być. Z amerykańskiej bazy dotarł do nas przeciek (ponoć od samego kirgiskiego kgb, hmm), że poplecznicy jednego z kandydatów naprawdę szykują się do walki, jeśli ich ulubieniec przegra. W sumie nie jest to zaskakujące, to Azja Środkowa, tutaj takie rzeczy się dzieją. Ponoć jednak ludzie są już zmęczeni. W ubiegłych latach było naprawdę krwawo i bezsensownie, wielu ludzi zginęło a tak naprawdę nic się nie zmieniło. Mimo wszystko wyczuć można atmosferę niepokoju, chyba ludzie spodziewają się, że może być różnie. Młodzi Kirgizi mobilizują się i masowo wstępują do milicji obywatelskich, które w razie czego patrolować będą ulice i uspokajać ludzi. Odliczamy dni do niedzieli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz