sobota, 8 października 2011

Dzień dwudziesty czwarty

Złota zasada: zawsze informuj swoich współlokatorów, że możesz wpaść do domu o dziwnej porze, inaczej możesz zupełnie niechcący natknąć się na ludzi uprawiających seks. Dobra, nie zgorszyłam się jakoś przesadnie ale jednak jestem w lekkim szoku. Hipokryzja straszna tu panuje, normalnie na ulicy nie można dziewczyny przytulić, jak powiem słowo „seks” na zajęciach to od razu słyszę, że jestem złą osobą, a tak naprawdę i tak wszyscy się obmacują po kątach, chociaż oficjalnie przecież Allah i w ogóle jak tak można. Tak samo jest z piciem alkoholu (alkagolu, jak tu mówią) a jak się pójdzie do klubu to wszędzie pełno pijanych ludzi, nie tylko facetów. O trawie już nawet nie wspomnę. Jest tania, jest dostępna, większość muzułmanów których znam uważa, że alkohol to zło ale trawa to dobra zabawa i można sobie poużywać. Większość moich znajomych obcokrajowców tak jak na samym początku odniosła wrażenie, że w Biszkeku na każdej imprezie można a nawet trzeba się upalić. A ja się bałam, że moje picie piwa tu kogoś zgorszy.

Poza tym rozwiązałam mój problem z nadgorliwym Titem. Powiedziałam mu, że sobie nie życzę komentarzy i się zamknął. Niestety przestał też chodzić na zajęcia i mówić mi dzień dobry. Chyba zaszedł foch, oj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz