sobota, 8 października 2011

Dzień dwudziesty drugi

Mój szok kulturowy objawia się tutaj bardzo dziwnie. Na początku owszem, chciało mi się strasznie spać i nie miałam siły na nic, ale odkąd mieszkam z chłopakami jest zupełnie inaczej. Wydaje mi się to strasznie dziwne i niepojęte, ale w ogóle nie chce mi się spać i raczej cierpię na nadmiar energii. Normalnie jakbym nagle dostała adhd, mam miliony pomysłów, cały czas chcę coś robić i pięć godzin snu na dobę zupełnie mi wystarcza. Chłopcy nieustannie zbijają się z mojej hiperaktywności i trochę cierpią z tego powodu, bo zawsze ich namawiam, żeby siedzieli ze mną do późna, aż musieli sobie zacząć wyznaczać dyżury. Sama nie wiem, co mam z tym zrobić. Biegam codziennie, pracuję dużo i wychodzę często, a i tak mnie roznosi i co wieczór kończy się tak, że się z którymś z chłopaków (albo ze wszystkimi naraz) regularnie biję, biegam po mieszkaniu z góry na dół albo tańczę „tektonik dens” na środku salonu. Wszystko to zupełnie na trzeźwo, co tu się dzieje? To chyba najdziwniejszy szok kulturowy na świecie, zupełnie poważny i spokojny (a nawet anemiczny) człowiek pojechał do Azji i ni z tego ni z owego stał się wulkanem energii. Jedyne rozsądne wytłumaczenie jakie przychodzi mi do głowy mówi, że widocznie moje mieszkanie stoi na jakiejś wyjątkowo dobrej żyle wodnej albo zostało urządzone zgodnie z zasadami feng shui. Niezależnie od przyczyny, mam nadzieję, że mi trochę przejdzie bo inaczej mnie chyba stąd wywalą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz