sobota, 8 października 2011

Dzień dwudziesty siódmy

W Polsce i innych krajach europejskich pogadanki o liderach i o przedsiębiorczości należą do moich tematów. Większość dzieciaków w Europie ma dosyć idealistyczne podejście, wierzą że mogą coś zrobić i zmienić, chcą być liderami. Ich wiara w to, że własna firma to przepis na sukces jest co prawda przesadnie idealistyczna i naiwna, ale to urocze i chyba stosowne do ich wieku. Rozmowa na temat przywództwa w Kirgistanie to jednak zupełnie co innego. Śliski temat. Po pierwsze zaraz chcą rozmawiać o polityce, co wzbudza zbyt dużo niezdrowych emocji. Po drugie z reguły tylko chłopcy chcą na ten temat powiedzieć cokolwiek. Dziewczynki przeważnie mówią, że nie czują się liderami i nawet nie chcą być, a firma a często nawet praca to nie dla nich. Na moje milion razy powtarzane pytanie „why?” patrzą na mnie ze zdziwieniem i ciągle odpowiadają to samo: „because I’m a girl”. To takie oczywiste. Jesteś kobietą, nie możesz nic zrobić. Lepiej sprawdzisz się w domu wychowując dzieci. Daj sobie spokój, znajdź szybko męża. Kariera to mrzonki albo ucieczka dla brzydkich dziewczyn, których nikt nie chce. Oczywiście staram się nie przemawiać do nich z tą charakterystyczną dla zgniłego Zachodu wyższością ale czasem nie mogę się powstrzymać i próbuję ich przekonać, że może powinny spróbować, że może okaże się, że się da. Potem jednak zawsze sobie myślę, że nie powinnam, że w sumie nie mam moralnego prawa ich nauczać czegokolwiek. Może to życie jakie tu mają jest dobre, może są szczęśliwi. Może gdyby przeszczepić tutaj rozwiązania z Zachodu Kirgistan stałby się bogatszy i lepiej zorganizowany, ale czy to naprawdę o to chodzi? „My, ludzie Zachodu zamienimy Twoją biedę w depresję”. Jednak nie mam zamiaru tego robić, więc przez większość czasu tylko ich słucham i się dziwię. Na przykład ostatnio rozmawialiśmy o wszechobecnej korupcji i nepotyzmie. Ja uważam, że to jest masakra i katastrofa, że to strasznie frustrujące, że zawsze musisz kogoś znać, żeby załatwić najprostszą nawet rzecz w urzędzie. Bez koneksji nie da się nawet wytargować uczciwej ceny w taksówce. Moi uczniowie uważają jednak, że nepotyzm jest dobry, bo dzięki temu przynajmniej niektórzy mają szansę osiągnąć sukces. Skoro zatem los dał im taki prezent w postaci wysoko postawionego ojca czy wujka, grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Nawet nie wiem jak mam z tym dyskutować. Naprawdę nie mam argumentu, jeśli ktoś mówi, że łapówka to jedyna szansa na znalezienie pracy. Co mam odpowiedzieć? Nie dawaj łapówki bo to nieuczciwe? Bo psujesz system? Pozostań uczciwy, pozostań moralnym zwycięzcą bez pracy. Wspaniała wizja.

Zatem tak naprawdę nie wiem, czy warto ich przekonywać do zachodnich wartości, czy raczej może antywartości. Dzisiaj poszliśmy świętować niemieckie urodziny do „europejskiego” baru, który szczerze mówiąc wyglądał jak osiedlowa mordownia na częstochowskim Rakowie. W zasadzie chodzą tu tylko obcokrajowcy i bardzo bogaci Kirgizi. Większość klientów to czarni amerykańscy żołnierze, którzy kiedy już upiją się tym absurdalnie drogim piwem wszczynają burdy i to takie konkretne, że aż musieliśmy się ewakuować. Wolność i demokracja, cholera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz