sobota, 8 października 2011

Dzień dwudziesty

Chciałabym się dowiedzieć, co we mnie takiego jest, że przyciągam dziwnych osobników płci męskiej. Czy ja naprawdę sama robię wrażenie takiej bardzo dziwnej, że wszelcy wariaci o romantycznym usposobieniu garną się do mnie zawsze i wszędzie i zostają moimi wiernymi fanami? Na dodatek próbują mi wmówić, że znają moje ukryte pragnienia. Zatem słyszałam już kiedyś, że tak naprawdę to wcale nie lubię imprez, alkoholu i szaleństw, że tylko dałam się omotać, a w środku marzę o romantycznej poezji i wskrzeszaniu ideałów praskiej wiosny. Co więcej, kiedy piję wódkę, piję ją ironicznie, bo przecież niemożliwe, żeby ktoś taki jak ja lubił alkohol, zło. Mój kirgiski fan twierdzi natomiast, że szczęście dałoby mi posiadanie lokalnego męża, i że on sam jak dorośnie to się ze mną ożeni. Bo oczywiście, to całe europejskie wyzwolenie i styl życia wcale nie jest dla mnie, przecież od razu widać, że nie chcę pracować tylko siedzieć w domu. Zatem szesnastoletni Tito (jakże to urocze), usiłuje zostawać po lekcjach i wypytywać mnie o różne rzeczy, a w swoich pracach domowych nie wiedzieć czemu zawsze pisze, że jestem najlepszą nauczycielką na świecie. Spławiam go dosyć ostro, ale oczywiście pewnie mu się wydaje, że to ironiczne, ech. Tutaj wciąż panuje przekonanie, że jeśli chłopak chce dziewczynę zaprosić na kawę czy cokolwiek, to ona pierwsze dwa, trzy razy musi odmówić, bo inaczej będzie wyglądało, że jest łatwa. Poza tym oczywiście trzeba sprawdzić, czy mężczyzna jest wytrwały i ma poważne zamiary. W moim przypadku wygląda na to, że Tito wytrwały jest, chociaż jego entuzjazm trochę ostatnio słabnie, co mnie cieszy niezmiernie. Niemniej jednak nieustannie pamiętam, że to jest inna kultura i że nigdy nic nie wiadomo. Wciąż mam silne wewnętrzne przekonanie, że nie jestem nieporadna, że umiem zadbać sama o siebie, że nie potrzebuję żeby mężczyźni załatwiali moje sprawy za mnie. Mimo wszystko to jest Kirgistan, i jak powiedział jeden z moich współlokatorów, tutaj nie powinnam nawet próbować być feministką. Z ciężkim sercem zatem zaakceptowałam fakt, że mam tutaj trzech oddanych obrońców, którzy czują się za mnie odpowiedzialni i którzy zastępują mi mój klan i moje plemię. Zatem jeśli Tito się nie wyluzuje w najbliższym tygodniu, to go czeka poważna rozmowa z moimi braćmi, bo nie może przecież być tak, że ktoś mnie tu nagabuje. Oczywiście to nagabywanie nie jest poważne ani nawet bardzo uciążliwe i na 99 procent nie ma żadnego zagrożenia, ale po rodzinnej naradzie uznaliśmy, że interwencja się przyda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz