czwartek, 20 października 2011

Dzień trzydziesty ósmy

Dobra, wiem że to słabe i w ogóle nie wypada, ale muszę to powiedzieć: mój ruski naprawdę się niesamowicie polepszył i normalnie się dogaduję, zatem tak, to oficjalne: jaram się! A tak całkiem serio to bardzo przydatne, przynajmniej mogę dobrą cenę za taksówkę wytargować, zatem oszczędności całkiem realne są.

W ramach bratania się z lokalnymi aktywistami wybrałam się na piwo z ajsek-sektą, która w swej dobroci mnie tutaj wysłała. Nawet nie chce mi się komentować tego, że znowu spóźnili się godzinę i jeszcze dziwili się, że pretensje mam, co za naród. Tym razem jednak zaskoczyło mnie coś innego. Siedzieliśmy w barze – piwo, żarcie (po 20, biczuję się), plotki – całkiem normalnie. Nagle jednak okazało się, że jest tam wifi i nagle impreza przeobraziła się w globalne fejsbuk party połączone z wzajemnym komentowaniem swoich słit foci. Ja rozumiem, że tu Internet jest z rzadka, ale bez przesady, odebrałam to jako obraźliwe. Zapraszają mnie gdzieś, a potem nie chce im się ze mną gadać, o co chodzi? W Polsce to chyba jednak nie do pomyślenia. Dobra, przypominam sobie kilka akademiowych imprez sponsorowanych przez youtube, ale to jednak nie to samo bo znamy się długo, no i porządne disco polo tudzież familiada zawsze w cenie. Skoro już wspomniałam o xxlatce, to już po moich urodzinach zatem sezon na słuchanie Last Christmas uważam za rozpoczęty, muszę sobie tu zapodać, chociaż nie wiem czy uda mi się znaleźć, bo tutaj mało kto takie klimaty ogarnia. Ostatnio zapytałam moich uczniów, czy znają jakiegoś słynnego koszykarza i powiedzieli mi, że tak, nazywa się George Michael. Na usta oczywiście cisnął mi się jakiś suchar o tym, jakie to Dżordż sporty uprawiał, ale na szczęście tym razem się powstrzymałam, znowu byłby skandal.

Poza tym znowu zmienili mi grafik. Trzy dni pracuję tylko po południu (co w sumie mnie nie cieszy bo i tak wstaję rano), a w kolejne trzy kończę o 21.40, rzeź. Czuję się przez to trochę jak zły rodzic moich młodych współlokatorów. Wstaję rano – oni jeszcze śpią, wracam z pracy – oni już śpią. Nie mam życia, oj nie mam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz