poniedziałek, 17 października 2011

Dzień trzydziesty szósty

Postanowienie wzięło w łeb. Impreza w klubie nie skończyła się dobrze. Straciłam masę kasy i nie zaprezentowałam się najlepiej. No cóż. Życie. Nawet moralna babuszka podeszła do tego ze zrozumieniem, więc chyba nie było źle.

Mimo wszystko postanowiłam, że muszę być konsekwentna i rano użyłam całej mojej siły woli żeby wstać i wybrać się na wycieczkę do kanionu. Naprawdę było warto, okolica tutaj jest przecudowna. Niezapomniane widoki, niedługo wrzucę zdjęcia bo tego nie da się opisać! Po prostu czysta natura i niczym niezmącona przestrzeń. Kanion jest naprawdę przeogromny i zupełnie pusty. Nie ma szlaków turystycznych, nie ma zasięgu, niczego nie ma, jest po prostu idealnie. Oprócz cudownych widoków miałam też świetne towarzystwo: moi ironiczni współlokatorzy o absurdalnym poczuciu humoru oraz profesjonalny radziecki przewodnik, Michaił Machajłowicz , który cały czas powtarzał, że wszystko jest jak najbardziej w parjatkie i że nie nada się bać, co to dla nas takie góry. I faktycznie, wcale nie było wysoko ani strasznie, a widoki i tak były przecudowne. Mimo wszystko ja i Niemiec dokonaliśmy po raz kolejny niemożliwego i trochę się zgubiliśmy, mimo że droga była prosta. Nie chciało nam się wracać, postawiliśmy zatem trochę na skróty przejść przez coś, co wyglądało jak zaschnięta ziemia. Oczywiście okazało się, że to błoto, ale takie jakieś dziwnie wciągające, przez moment serio myśleliśmy, że to działa tak, jak ruchome piaski. Na szczęście jakoś udało nam się wyjść ale utaplaliśmy się w błocie po kolana i oczywiście wzbudziliśmy małą sensację, jak to możliwe że tak wyglądamy? Przecież jest 20 stopni, nie pada, a po drodze nie ma żadnej rzeki. No cóż, impossible is nothing. Poza tym po raz kolejny przekonaliśmy się, jak magicznym środkiem transportu jest marszrutka. Oczywiście ludzi było więcej niż miejsc, ale to przecież nie problem, Michaił Michajłowicz i na to znajdzie radę! Można przecież w marszrutce postawić taboreciki, co to za problem tak jechać dwie godziny po wybojach, sama radość i jeszcze pewnie na zdrowie wyjdzie. Na szczęście nam jako burżujom z zachodu przypadły lepsze miejsca, dzięki czemu podróż przebiegła całkiem przyjemnie. Ogólnie wycieczka bardzo pozytywna, uwielbiam te krajobrazy i nadziwić się nie mogę, że tu tak pięknie jest!

1 komentarz:

  1. Korzystaj bejbe z widoków i pjur natury! Ja w tym zatłoczonym mieście mogę tylko o czymś takim pomarzyć, ale też jest DOBRZE :)

    OdpowiedzUsuń