wtorek, 22 listopada 2011

Dzień siedemdziesiąty trzeci

Niebezpiecznie dryfuję w stronę zmiany mojego statusu z „zachodni specjalista” na „nielegalny imigrant”. Wiza mi się kończy za dwa tygodnie. Niby to nic takiego, niby to prosta sprawa. Paszport, zdjęcie, podanie, urząd, 10 dolarów, załatwione. W teorii. W praktyce wygląda to jakoś koszmarnie skomplikowanie. Albo tylko ludzie to takim czynią, nie wiem. Organizacja odpowiedzialna za mój pobyt tutaj, zwana szumnie Local Committee, szczerze mówiąc ssie. Niczego nie wiedzą, niczego nie ogarniają, i najbardziej chyba chcieliby, żebym sama sobie ze wszystkim poradziła. Co zasadniczo robię i przeważnie wychodzę na tym bardzo dobrze, wszyscy zatem w sumie są zadowoleni. Niemniej jednak wizy ogarnąć nie mogę sama, a oni nawet nie są w stanie ustalić do jakiego urzędu należy z tym milionem dokumentów pójść. Po serii moich upierdliwych telefonów udało mi się jednak zorganizować wyprawę mającą na celu poznanie tajników działania kirgiskiej biurokracji. Mam nadzieję, że się przygotują i że uda to się załatwić w jeden dzień, bo szczerze mówiąc nie stać mnie, żeby brać wolne tylko po to, żeby się tułać po policjach i tłumaczyć zawiłości mojego życia. W pracy się trochę pożaliłam, że trochę mi ciężko to załatwić i że może by mogli mi pomóc, bo ja nie chcę, sztoby ani mnje zdjelali deportacju nach Polsza. Menagerom jak zwykle jednak dopisują humory, sprzedali mi zatem kolejną serię złotych rad w postaci oferty matrymonialnej („jak nie dadzą ci wizy to się pobierzemy i będzie wparjatkie”) albo radośnie wyrażonej gotowości do pośredniczenia w dawaniu łapówki. Z moich pieniędzy oczywiście. W sumie to ostatnie to chyba nie jest taka najgłupsza rada, pewnie tak się skończy, co mnie niesamowicie boli, bo przecież tak im staram się tłumaczyć, że system jest zły, że zmieniać trzeba od podstaw, że korupcja rozwiązaniem nie jest i inne takie zachodnioeuropejskie dyrdymały, w które w swojej naiwności szczerze wierzę. No zobaczymy czy okaże się, że ideały ideałami, a życie życiem. Może zdecyduję w ramach walki ideologicznej dać deportować albo zostać nielegalnie w Kirgistanie do końca życia.

Post mi wyszedł lekko dramatyczny, biczuję się. Tak naprawdę wcale tak źle nie jest, deportacji pewnie nie będzie, ja po prostu lubię sobie czasem poprzesadzać i poodstawiać drama queen, no ale to wiadomo nie od dziś.

2 komentarze:

  1. Kasiu, oto grupa dla Ciebie: http://www.facebook.com/group.php?gid=113292945359122&ref=ts . Ja też tam jestem!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. "Post mi wyszedł lekko dramatyczny, biczuję się."

    HAHAHAHHAHAHA :D

    I jak z tą wizą?:D

    OdpowiedzUsuń