W Europie panuje
taka okropna tendencja do tego, żeby wszystko sobie tłumaczyć jakimiś trudnymi,
mrocznymi i nierozwiązanymi problemami z dzieciństwa. Rodzice nie kochali cię
wystarczająco, albo kochali cię za dużo. Dzieci w szkole wyśmiewały. Nie miałeś
zabawek takich jak inne dzieci i z tego powodu przez całe dorosłe życie
towarzyszy ci poczucie, że jesteś gorszy. Odnosisz porażkę za porażką, ale to
oczywiście nie dlatego, że jesteś leniwy albo głupi, o nie. Wszystko przez
trudne dzieciństwo, nie ma co się starać bo i tak przecież człowiek nic nie
poradzi. Psychologia dla ubogich, jakieś nędzne popłuczyny po Freudzie. Jakoś
chyba wolę wierzyć, że człowiek odpowiedzialny jest za siebie tu i teraz i nie
ma co za bardzo grzebać w tym co się działo kiedyś tam. Taką miałam teorię, ale
życie kirgiskie ją trochę zweryfikowało. Mam jednego ucznia, który mnie
doprowadza dosłownie do szału. Do tej pory uważałam go po prostu za pospolitego
myrka (takie kirgiskie słowo na chama bez kultury tudzież dziwkę bez szkoły). Dzieciak
nie może na miejscu wysiedzieć przez pięć minut, nie słucha niczego co się do
niego mówi i zasadniczo nie przejawia chęci do nauki. Absolutnie żadnej.
Wydawałoby się, że kolejny rozwydrzony bachor i tyle. Dzisiaj jednak tak się
stało, że ten uroczy chłopiec był jedynym uczniem, który się stawił (nie dziwię
się, jest tak zimno że sama też najchętniej nigdzie bym nie chodziła).
Pogadaliśmy na spokojnie, jako że nie miał kolegów, przed którymi mógłby się
popisywać. Okazało się, że chłopiec mieszka w Biszkeku od niedawna oraz że do
stolicy przeprowadził się w dosyć dramatycznych okolicznościach. Całe swoje
życie mieszkał wraz z rodziną w Osz (zwanym pieszczotliwie Oshingtonem). Jest
to miasto, którego struktura etniczna jest bardzo skomplikowana i często
dochodzi tam do konfliktów. Podczas ostatniej rewolucji (wiosna 2010) było
naprawdę dramatycznie, a starcia miejscami miały krwawy przebieg. Mój uczeń w
wieku dwunastu lat widział z okna regularną bitwę, w której zginęło kilka osób.
Rewolucja na żywo, straszne. Po tym wszystkim jego rodzice postanowili się
przenieść do Biszkeku, gdzie jednak mimo wszystko jest spokojniej i
bezpieczniej. Mały jednak dalej to przeżywa, nie uda ludziom, jest agresywny. W
sumie to zdziwiłam się, że tak się otworzył. Pytanie jak mam teraz na to
patrzeć. Dalej uważam, że na lekcjach się zachowuje skandalicznie, chociaż może
teraz trochę lepiej rozumiem powody. Tylko nie wiem, w jaki sposób powinno to
wpłynąć na moje zachowanie. Czy za każdym razem mam mu pobłażać ze względu na
to, co przeżył? Współczuć mu nieustannie? Czy udawać, że o niczym nie wiem i że
wszystko jest normalnie? Przecież nie jest. Patrzenie na ludzi ginących od kul
nie jest normalne, to się nie powinno zdarzyć. Polska przeszłość i historia
jest popaprana, ale w Kirgistanie jeszcze gorzej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz