sobota, 3 grudnia 2011

Dzień osiemdziesiąty trzeci


Moje zdolności językowe na razie nie pomagają mi w walce z kirgiskim. Naprawdę ciężko mi ogarnąć ten dziwny język. Umiem już co nieco powiedzieć, zadać jakieś proste pytanie, ale odpowiedzi zazwyczaj nie rozumiem. Tak chyba bywa na początku i poddawać się nie należy. Sprawy nie ułatwia jednak fakt, że bardzo ciężko dostać tutaj porządną książkę do nauki kirgiskiego. Wszystkie powstały jeszcze za czasów poprzedniego systemu i napisane są w tym charakterystycznym radzieckim stylu. Moja nauczycielka chyba niestety bardzo je lubi i nalega, żebym z nich korzystała, dzięki czemu mogę powiedzieć po kirgisku, że „pracuję jako kołchoźnik”. Oczywiście jest to bezsensowne i nie wyobrażam sobie sytuacji, w której takiego zdania mogłabym użyć. Jak się zatem można domyślić cieszy mnie to bardzo. No i plus sto do hipsterstwa. Poza tym umiem jednak powiedzieć też kilka normalnych rzeczy. Podczas jednej z lekcji mój uczeń naprawdę nie rozumiał, że chcę żeby przeczytał tekst. Angielski nie pomagał, pokazywanie palcem nie dało rady, na dodatek chłopczyk udawał, że nie rozumie mojego ruskiego. W końcu się wkurzyłam i powiedziałam „czytaj książkę!” po kirgisku! Był w takim szoku, że aż posłuchał bez gadania. Sukces!

Dzisiaj w pracy znowu się „spóźniłam”. To znaczy przyszłam równo o 15., co według mojego menedżera jest skandaliczne. Czekałam już na standardową gadkę szmatkę, ale okazało się, że drugiego nauczyciela jeszcze nie ma i szef właśnie do niego dzwoni z dramatycznym pytaniem „gdje ty”. Okazało się, że ziom z ameryki jeszcze w domu, co oczywiście wywołało u szefa falę niezadowolenia ale tym samym odwróciło uwagę od mojego „przewinienia”. W sumie to zdziwiłam się, że ziom taki numer wykręcił, wydawał się bardzo poukładany i odpowiedzialny, a tu zamiast pracować on w domu siedzi. Zapytałam zatem szefa o przyczynę, może coś się stało poważnego? „Nie, nic się nie stało. Po prostu zapomniałem mu powiedzieć, że mu się zmienił plan i ma nową grupę.” Można się pochorować nerwowo w tej robocie, dostaje człowiek opieprz za to, że nie przyjechał na zajęcia o których nie wiedział. Znakomita organizacja pracy, fuck yeah.


1 komentarz:

  1. „pracuję jako kołchoźnik” - ejjj, napisz jak to jest po kirgisku :DDD chceto.kg :

    niezłe jaja, burdel administracyjny większy niż w Rumunii :D

    OdpowiedzUsuń