Dzisiaj świętowaliśmy koreański
(nie chiński!) nowy rok. Z naszą prawdziwą tadżycką Koreanką! Ze wszystkich
noworocznych tradycji najbardziej spodobało mi się to, że tutaj nie ma zwyczaju
czynienia tych frustrujących postanowień. Raczej wierzy się w to, że w nowym
roku dziać się nam będzie zgodnie z życzeniami składanymi o północy przez
rodzinę i przyjaciół. Dlatego też strasznie trzeba uważać, czego się ludziom
życzy. Świetna tradycja, taka nieegoistyczna, człowiek nie skupia się na sobie
zupełnie. Kolektywistyczne kultury mają jednak swoje plusy.
Drugą koreańską noworoczną tradycją
jest noszenie czegoś nowego, bo inaczej rok będzie nieudany. Z tej okazji
zafundowałam sobie nową fryzurę, podobno się liczy, uff. Wróciłam do mojego
blond wcielenia i od razu czuję się lepiej. Może jednak nie trzeba będzie spędzać
sobót na pieczeniu ciastek?
pozostaje czekać na komentarz Ady...
OdpowiedzUsuń