niedziela, 29 stycznia 2012

Dzień sto dwudziesty trzeci


Dzisiaj świętowaliśmy koreański (nie chiński!) nowy rok. Z naszą prawdziwą tadżycką Koreanką! Ze wszystkich noworocznych tradycji najbardziej spodobało mi się to, że tutaj nie ma zwyczaju czynienia tych frustrujących postanowień. Raczej wierzy się w to, że w nowym roku dziać się nam będzie zgodnie z życzeniami składanymi o północy przez rodzinę i przyjaciół. Dlatego też strasznie trzeba uważać, czego się ludziom życzy. Świetna tradycja, taka nieegoistyczna, człowiek nie skupia się na sobie zupełnie. Kolektywistyczne kultury mają jednak swoje plusy.
Drugą koreańską noworoczną tradycją jest noszenie czegoś nowego, bo inaczej rok będzie nieudany. Z tej okazji zafundowałam sobie nową fryzurę, podobno się liczy, uff. Wróciłam do mojego blond wcielenia i od razu czuję się lepiej. Może jednak nie trzeba będzie spędzać sobót na pieczeniu ciastek?

1 komentarz: