sobota, 28 stycznia 2012

Dzień sto dwudziesty


Różni ludzie różnie zachowują się na emigracji. Co by nie mówić, wyjazd za granicę na dłużej to zawsze jest stresujące doświadczenie i jakąś strategię radzenia sobie z tym wszystkim wypracować trzeba. Ostatnio zastanawiam się nad swoją własną emigracyjną postawą i rozważam jej zmianę, toteż dla ułatwienia tej jakże bolesnej analizy wypracowałam sobie robocze typy emigrantów, którymi niniejszym się dzielę.

Typ 1: Negator
Według niego za granicą wszystko jest okropne, wszystko! Nie ma tu kultury, sztuki, niczego ciekawego, a ludzie są denerwujący lub po prostu głupi. Dlatego też na znak protestu Negator wychodzi na zewnątrz tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne. Resztę czasu spędza na fejsbuku, ewentualnie oglądając seriale. Negator najczęściej emigruje dla pieniędzy, bo wiadomo że inne kraje są dobre tylko o tyle, o ile można się w nich dorobić albo kogoś okraść. O dziwo, w Kirgistanie są negatorzy z zachodu. Cel ich przyjazdu pozostaje absolutną zagadką

Typ 2: Edukator
Typ, który czasem opuszcza swoje bezpieczne, wynajmowane lokum i decyduje się na interakcje z autochtonami. Okoliczności takie traktuje jako okazję do przedstawienia im swojej wizji wszystkiego. W kraju pochodzenia Edukatora wszystko jest bowiem lepsze, wszystko jest bardziej i mocniej, kolejek nie ma, cieplej jest i w ogóle. Dla ludzkości byłoby idealnie, gdyby wszędzie taki błogostan i dobrobyt zapanował. Toteż edukator nieustannie próbuje zmieniać lokalne zwyczaje i wprowadzać niezbędne reformy, na przykład zwyczaj jedzenia wieprzowiny w kraju muzułmańskim. Wszystkich, którzy uważają inaczej Edukator uznaje za niegodnych rozmowy.

Typ 3: Zawieszony
Ten typ traktuje kilkumiesięczny czy nawet kilkuletni wyjazd za granicę jako etap przejściowy. Coś pomiędzy prawdziwym życiem które było i prawdziwym życiem które dopiero będzie. Taki wyjazd ma z założenia czegoś nauczyć, zatem Zawieszony udziela się towarzysko i próbuje różnych rzeczy, w nic się jednak do końca nie angażuje. Nieustannie ma świadomość tego, że jego czas w danym miejscu prędzej czy później dobiegnie końca. W ekstremalnych przypadkach ta świadomość tak go dobija, że się wycofuje i zamyka. Nie dlatego, że uważa lokalną kulturę za gorszą, o nie! On po prostu boi się, że nieuniknionego rozstania nie wytrzyma.
Analizy są zawsze ciekawsze jeśli podeprze się je przykładami z życia, zatem proszę. Jeden z obiektów mojego „pierdolnięcia” ostatnio przeprowadził ze mną dramatyczną rozmowę. Coś w stylu „bardzo cię lubię ach och ale za dwa miesiące wyjeżdżam i moje małe biedne amerykańskie serduszko będzie złamane a tego nie zniesę zatem nie rozmawiajmy więcej już nigdy”. No nyga pliz.

Typ 4: Lanser/Hipster
Emigracja jest dobra i fajna, o ile można nią zaszpanować na fejsbuku/twisterze/blogu (pozdrawiam :D).  Doświadczenia zbierać warto po to, żeby się nimi pochwalić po powrocie i triumfować nad znajomymi prowadzącymi nudne życie (ale pozostającymi w związkach małżeńskich, czego się zazdrości, bo jak wiadomo emigrant to człowiek, który nie może znaleźć męża/żony). W wersji standardowej Lanser jara się zachodem, wakacjami na Ibizie i korpopracą. Jest też wersja hipsterska, czyli Lanser który porzucił cywilizację, luksusy i perspektywę korpopracy na rzecz czegoś dziwnego i niezrozumiałego dla normalnego społeczeństwa. Powroty na łono ojczyzny owocują potem dialogami w stylu:
- Ależ ty jesteś popierdolony!
- A ty mieszkasz w Kirgstanie.
No i remis.

Typ 5: Hedonista
Wyjazd za granicę, zwłaszcza do kraju o bardzo odmiennej kulturze stawia pod znakiem zapytania sens uprzednio uznanych norm obyczajowych i kulturowych. W skrócie: nikt nas tu nie zna, róbta co chceta. Jeśli jedzie się do kraju biedniejszego, można dodatkowo wykorzystać swoją pozycję i status człowieka z zachodu i zasadniczo urządzać orgie co weekend. Bo komu to szkodzi? Te wszystkie dziewczyny przecież chcą, a że sobie roją w tych swoich kirgiskich głowach nadzieje na rychłe zamążpójście i lepsze życie? No bywa. Life is brutal baby. Można też korzystać z faktu, że używki są tanie, kluby ekscentruczne i urządzać popijawy trzy do pięciu razy w tygodniu. Potem tylko dziwnie trochę jest, kiedy dwudziestopięcioletni autochton wyznaje, że prowadzi niezdrowy tryb życia, bo otóż pije alkohol (o zgrozo!) trzy razy w tygodniu. Po tym oświadczeniu człowiek ma ochotę pójść i zabić wszystkich znajomych obcokrajowców, żeby im zaoszczędzić cierpień spowodowanych skutkami wyniszczenia wątroby.
  
Typ 6: Entuzjasta
Wszystko w nowym kraju jest wspaniałe, wszystko jest piękne, nie ma żadnych wad! Nowa ojczyzna, może by tu zostać na stałe? Przecież nigdzie indziej tak dobrze nam nie będzie. Korki? Wspaniale, można poświęcić czas na czytanie lokalnej prasy tudzież alternatywnej literatury w oryginale. Biurokracja? Nie, oni po prostu rozpatrują każdy przypadek indywidualnie i nie chcą popełnić błędu, dlatego to tak długo trwa. Wszystko da się jakoś wytłumaczyć, byle tylko nie stawiać czoła rzeczywistości. Bo jednak to trochę smutne, jak się nagle okazuje, że miejsce które wybraliśmy sobie na nowy dom jest po prostu beznadziejne. Z psychologicznego punktu widzenia pewnie warto się tak trochę oszukiwać. Gorzej jednak, jeśli entuzjasta przeradza się w negatora kultury własnej i własnego kraju pochodzenia. Bo przecież w nowej ojczyźnie wszystko jest najlepsze na świecie!

Typ 7: Obojętny
Człowiek, któremu udało się mniej więcej pozostać sobą. Nie popada w dziwne uzależnienia, niepotrzebne zachwyty, depresje. Nie zmienia całego swojego życia ani światopoglądu tylko dlatego, że mieszka zagranicą. Czasem coś go ucieszy, czasem coś go zmartwi, ale generalnie się nie emocjonuje i nie przeżywa. Wszyscy znani mi emigranci uważają się za obojętnych, albo przynajmniej chcą takimi być. W rzeczywistości jednak mało komu się udaje za granicą nie zwariować.

Oczywiście wszystkie opisane wyżej przypadki to typy idealne i w czystej postaci w naturze nie występują. Przeważnie emigrant jest czymś pomiędzy, na przykład taki Negator w każdy weekend może przemieniać się w Hedonistę. Pewnie można też być Hipsterem-Entuzjastą. Ja oczywiście łudzę się, że jestem typem idealnie obojętnym, ale czas chyba stanąć w prawdzie J  

4 komentarze:

  1. hedonista-entuzjasta-negator to ja :D Nie wspomniałaś o typie, który woli robić pranie i prasować zamiast wyjść na bibę ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. ha! vot i Grisza!
    no, wreszcie jako tako nadrobiłem zaległości - przeczytane wszystko oprócz grudnia!

    myślałem, że utrzymasz fason i nie będziesz wrzucać zdjęć, ale i tak czitaju s udawolstwam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Grisza! Ja chaczu sztoby ty prijehal w Kirgistan, dawaj pażałsta!!

    OdpowiedzUsuń
  4. No Kołolsky, analiza jest szałowa. Powinnaś opublikować :P

    OdpowiedzUsuń