Rano wszechwiedzący gugl oznajmił
mi, że oto w Biszkeku dzisiaj minus 17. Tak coś podejrzewałam, bo za oknem było
podejrzanie biało i nieruchomo. Bardzo mnie to cieszy, bo generalnie uważam, że
zimą optymalna temperatura to około minus 15. Jak jest cieplej to prawie nie
czuć, że jest zima. Musi szczypać w policzki, musi trochę zatykać płuca.
Uwielbiam to uczucie, kiedy wychodzę z domu i uderza mnie fala zimna, wtedy
czuję, że żyję J
Musi być jeszcze mnóstwo śniegu i dużo słońca, wtedy jest doprawdy idealnie. Tego
właśnie mi brakowało, jak byłam ostatnio w Polsce – mrozu. Chyba to kolejny
dowód na mój masochizm, który tutaj nieustannie mi wytykają. Podobno
najbardziej się objawia tym, że chodzę na kirgiski, ponoć to dowód niepodważalny
na dziwne skłonności. Ja tam nie wiem. Zasadniczo cieszę się i kirgiskim i
zimą, więc chyba jest dobrze.
W Kirgistanie podoba mi się to,
że tutaj ludzie tak jakoś tej zimy strasznej nie przeżywają. Nikt nie
lamentuje, że trochę śniegu spadło, w każdej gazecie nie piszą o zaskoczonych
drogowcach, a ludzie w autobusach nie narzekają, że im za zimno. Życie się
toczy. Przy minus dwudziestu na mojej ulicy dalej suszy się rozwieszone na
kablu pranie, bo kto by się tam jakimś małym chłodem przejmował?
u mnie nie ma śniegowni:(
OdpowiedzUsuń