Wrócili wreszcie wszyscy moi
współlokatorzy, cieszę się strasznie! Jakoś czuję się bezpiecznie, kiedy
jesteśmy tutaj na kupie, mimo wszystkich problemów, które mamy ze sobą. To
oczywiście nie wyklucza tego, że mam parcie na poznawanie nowych ludzi i
poprawianie moich zdolności społecznych. Tak czy inaczej, kontynuuję różne
dziwne projekty, czyli głównie planuję znów zacząć chodzić na kirgiski oraz
zacząć uczyć się gry na komuzie. Żeby zrealizować ten ostatni pomysł, udaliśmy
się dzisiaj na poszukiwanie odpowiedniego nauczyciela. Dokąd? Oczywiście na
bazar, bo na bazarze można znaleźć przecież wszystko! Te wszystkie rynki to
zdecydowanie moje ulubione miejsca w Biszkeku, często tam chodzę, nic
szczególnego nie kupuję, tylko się przechadzam i chłonę atmosferę. Uspokaja
mnie to, ale też w jakichś niepojęty sposób oddziałuje na moją kreatywność. Na
bazarze mam zawsze mnóstwo pomysłów i nabieram energii do działania. Może to
przez te intensywne kolory, może przez mieszaninę najprzeróżniejszych zapachów,
a może przez tych osobliwych handlarzy próbujących mnie zachęcić do nabycia
czasem najbardziej niespodziewanych towarów. Wietnamska maść tygrysia na
migrenę, zatoki i wszystko inne? Proszę bardzo. Skarpetki, które na etykiecie
mają podobiznę uśmiechniętego Wenthwortha Millera? Żaden problem. Za każdym
razem, kiedy tam jestem, przeżywam głęboki szok. Tym bardziej, że pomimo tej
całej różnorodności bazary są w pewien dosyć monotonny sposób uporządkowane i
chyba dzięki temu czuję się tam bezpiecznie. Nie ma chaosu, o nie, wszystko ma
swoje miejsce. Nie wiem czemu, ale najbardziej uspokajająco działa na mnie
rząd, w którym można kupić tylko marchew, cebulę i ziemniaki. Wszędzie takie
same, wszędzie w tej samej cenie, wszędzie sprzedawane przez takich samych
sprzedawców. Dobrze mi tam. Ale nie o tym miałam, tylko o tym jak poszły mi
poszukiwania mistrza, który nauczyłby mnie grać na środkowoazjatyckiej gitarze.
Otóż znaleźliśmy człowieka, który sprzedał nam komuz, który oczywiście bardzo
się moją historią wzruszył i nawet trochę podekscytował. Trochę mnie to
zdziwiło, bo nie spodziewałam się aż tak pozytywnej reakcji. Tak czy inaczej
pan wykonał kilka telefonów, ale jako że dziś niedziela to ciężko szło. Obiecał
jednak o mnie pamiętać, więc mam kolejny pretekst, żeby odwiedzić mój ukochany
bazar w najbliższym czasie raz jeszcze!
ziom, ja mam te masci z tygrysa! Nawet zaczęłam zatoki smarowac i czekam na rezulaty :P Na razie brak!Hehe :)
OdpowiedzUsuń