Po serii spektakularnych wtop w
tym roku wreszcie jakieś pozytywy. Byłam w pracy. Dostałam z powrotem moje
ulubione grupy. Tęskniłam za nimi, naprawdę. I naprawdę było mi miło, że oni
tęsknili za mną, że jeden z nich specjalnie poprosił, żebym to ja miała z nim
indywidualne zajęcia. Mam satysfakcję, nie ukrywam. Chociaż oczywiście, pewne
rzeczy się nie zmieniają. Mój „ulubiony” uczeń wciąż mnie kocha, wciąż chce się
ze mną ożenić i zrobić ze mnie muzułmankę. Niedoczekanie. Dzisiaj pierwszy raz
po powrocie przypomniałam sobie tak dobitnie, jaki to jest specyficzny kraj. Zapytałam jedną dziewczynę, o największe
marzenie na przyszły rok. Odpowiedziała, że jedyną rzeczą, którą pragnie, jest
to, żeby jej starsza siostra znalazła męża. Ma już bowiem dziewczyna (czy
raczej – stara kobieta) lat 33. Kiedy poprosiłam dziewczynę, żeby mi to jakoś
uzasadniła, spodziewałam się, że znowu usłyszę to samo – że kobieta bez męża
nie może być szczęśliwa, że przecież trzeba mieć rodzinę, że inaczej nie można,
że rodzice cierpią itp. Odpowiedź mnie jednak zaskoczyła. Otóż nieposiadanie
męża (= dziewictwo, wiadomo) szkodzi zdrowiu. Z lekkim rumieńcem dziewczę
stwierdziło, że przecież trzeba, że „te sprawy” i że generalnie siostrze
hormony na mózg się rzuciły. Prawda to pewnie, ale się nie spodziewałam, że coś
takiego tutaj usłyszę. Smutne to. Kobieta zapewne sukcesy na wielu polach osiąga,
ale i tak jej nikt nie traktuje poważnie, bo – uwaga uwaga – nikt jej nie
rucha. Sorry za wulgarność, ale czasami jestem w zbyt dużym szoku, żeby dbać o
poprawność, styl i język. Ciężko być kobietą w tak patriarchalnym społeczeństwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz