poniedziałek, 16 stycznia 2012

Dzień sto piętnasty


Dzisiaj w ramach projektu, o którym jeszcze mówić głośno nie mogę, odbyliśmy bardzo ciekawe spotkanie z artystą, malarzem na dodatek. Kiedy mi tak o kolorach, fakturach i farbach opowiadał, to zapragnęłam być trochę mniejszym ignorantem. Chciałabym się trochę znać, nie wiem. Szukam zatem w necie jakiegoś poradnika w stylu „historia sztuki dla żółtodziobów”. Zanim jednak coś takiego przeczytam, pozostaje mi bazować na moim jakże niewyrobionym guście ignoranta, który jednoznacznie mówi mi, że obrazy tego pana podobają mi się. Bardzo. Zwłaszcza, że wytłumaczył mi znaczenie niektórych z nich i okazało się, że kryją się za nimi naprawdę fajne, całkiem poważne historie. Miło poznać kogoś, kto jest aktywnie, pozytywnie zaangażowany w życie społeczne Kirgistanu i jeszcze potrafi na ten temat nie tylko opowiadać ale i malować. Poza tym pan artysta malarz przewiózł nam swoim starym, czerwonym golfem pachnącym farbą i wypełnionym walającą się wszędzie jarzębiną, liśćmi i trawą. Zabrał nas do swojej pracowni. Pierwszy raz byłam w pracowni i muszę przyznać, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Mieści się ona w jakimś starym, dużym budynku, który wygląda, jakby zaraz miał się rozpaść, chociaż podobno właśnie przechodzi generalny remont. Wszędzie wiszą kable (prawie jak w Rumunii), ze ścian odpada tynk, melina jak się patrzy. Potem jednak wszystko się zmieniło, bo pan artysta malarz otworzył drzwi do swojego królestwa, które naprawdę wyglądało jak część innego świata. Duży pokój, mnóstwo światła, duże okna z widokiem na jakieś podłe zakamarki Biszkeku. Jest to właściwie pracownia używana przez cały kolektyw, czyli ośmiu malarzy, co czyni to miejsce jeszcze bardziej niesamowitym. Na wszystkich ścianach, od góry do dołu wiszą obrazy namalowane przez tę właśnie ósemkę. Bardzo różnie ci artyści tworzą, trochę mnie ta mnogość stylów i tematyk na początku przytłoczyła, ale potem poczułam się naprawdę głęboko zafascynowana i miałam ochotę tam siedzieć przez kilka godzin i chłonąć, chłonąć, chłonąć. Nigdy się o takie zapędy nie podejrzewałam a tu proszę, co Kirgistan robi z ludźmi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz