Czy posiadanie szerokiej wiedzy
ogólnej, jakiegoś elementarnego pojęcia o otaczającym nas świecie ma jeszcze
jakieś znaczenie? Chyba jestem starej daty, bo uważam, że to bardzo ważne. Może
przesadzam, nie wiem. Jest wielu ludzi, którym brak podstawowego rozeznania
wcale nie przeszkadza, wielu rzeczy nie wiedzą i jakoś nie czują się z tego
powodu zażenowani. Ja natomiast mam nieustanną ochotę dramatycznie sobie
zakrzyknąć, że nie poznaję tego świata, że to nie jest miejsce które znam i w
którym chcę żyć. Przykład z dzisiaj: zapytałam szesnastoletnią dziewczynę,
gdzie chciałaby pojechać. Do Nowego Jorku, wiadomo. A w jakim to kraju? W
Londynie. Z głębokiego szoku wyrwała mnie inna uczennica, która wyśmiała tę
jakże błyskotliwą odpowiedź, stwierdzając, że nju jork to oczywiście w
amerykańskich sztatach jest. Uff, jest nadzieja dla świata, pomyślałam. Przedwcześnie.
To bardziej ogarnięte dziewczę także zapytałam o wymarzony cel podróży. Do Paryża
by chciała. A w jakim to kraju? W Londynie. Nie mam słów.
W innej grupie miałam dzisiaj
bitch fight jak się patrzy. Poszło o to, jakie miasto jest stolicą Turcji. Większość
uparcie twierdziła, że Istambuł. Nawet się założyli o czekoladę i kazali mi
rozstrzygnąć ten jakże dramatyczny spór. Powiedziałam im, że według mojej
wiedzy stolicą Turcji jest Ankara, a żeby nie być gołosłowną pokazałam im
odpowiedni artykuł z Wiki. Orzekli, że mam polski internet, na pewno
nieaktualny, bo przecież każde dziecko kirgiskie wie, że stolicą Turcji był,
jest i będzie Istambuł.
Ja w ramach swojej walki z
ignorancją podjęłam kolejną próbę nauczenia się kirgiskiego. Tym
razem się nie poddam, choćby mnie miało skręcić. Nauczę się tych wszystkich
sufiksów, nie ma innej opcji. Moja nowa nauczycielka wydaję się lepsza od
poprzedniej, obiecała, że nie będziemy rozmawiać o kołchoźnikach :]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz