poniedziałek, 6 lutego 2012

Dzień sto trzydziesty


Trochę chyba wszyscy już mamy dość tego, że ze względu na ilość spożywanych zup chińskich nasze mieszkanie nazywane jest „noodle soup community”. Z tego powodu ostatnio zamiast jeść w domu, oddaję się kulinarnemu clubbingowi i poszukuję nowych smaków. Zajadam się zatem różnymi tradycyjnymi pysznościami kuchni środkowoazjatyckiej. I oczywiście nie mam tutaj wcale na myśli begemota (kirgiskiego macdonalda) ani KFC w lokalnej odmianie.



Wciągam natomiast nałogowo zawiesiste zupy na mięsie (szorpo), grillowane szaszłyki, różne odmiany pierogów (manty – małe, zasmażane pierożki, oromo – jeden duży pieróg z ziemniakami w środku), sycący lagman (długi makaron z mięsem, w wersji na sucho albo w zupie), tradycyjną kirgiską baraninę z kluskami (beszbarmak, czyli pięć palców – nazwa pochodzi oczywiście od sposobu jedzenia),  i blincziki, czyli słodkie naleśniki  ze śmietaną (swoją drogą słowo „bliiin” jest tu chyba najpopularniejszym przekleństwem). Wszystko to zagryzam tradycyjnym okrągłym chlebem – lepioszką, oraz popijam herbatą. Picie „czaju” w Azji to bardzo ważny społecznie rytuał i nie można tego robić tak po prostu. Trzeba znać zasady. Na przykład przy nalewaniu nigdy nie napełniamy naczynia do pełna – to oznacza brak szacunku dla gościa. Podając czarkę należy używać dwóch rąk – jedną chwytamy naczynie, drugą trzymamy się za nadgarstek, tak żeby nic się nie zatrzęsło ani nie rozlało (sposób koreański). Herbaty nie wychyla się do końca. Resztki zlewa się najpierw do jednej, dodatkowej czarki stojącej na środku stołu, a potem z powrotem do czajnika. Jedno jest pewne. Kiedy skończy się mój pobyt w Kirgistanie będę fanatykiem picia herbaty i jedzenia baraniny, do czego wszystkich gorąco zachęcam.
Dzisiaj zatem, w ramach kącika kulinarnego, przepis na moje absolutnie ulubione danie lokalne – plow. Tak wygląda ten absolutnie genialny przysmak urządzony przez mojego współlokatora:


Składniki:      
4 szklanki ryżu
75 dag baraniny (ew. wołowiny/cielęciny, ale należy absolutnie powstrzymać się od spożywania wieprza)
4 duże marchewki
2 cebule
2 ząbki czosnku
sól, pieprz, papryka ostra

- mięso pokroić na małe kawałki i usmażyć
- przełożyć do dużego garnka
- dodać startą na „średnich oczkach” surową marchewkę i posiekaną w kostkę cebulę i czosnek
- smażyć wszystko ok. 5 minut, poczym dodać ryż (można go wcześniej zamoczyć w wodzie)
- całość zalać wrzątkiem i gotować na wolnym ogniu ok. 40 minut

A potem kuszać kuszać kuszać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz