W Kirgistanie politycy już od
kilku miesięcy głoszą przerażające proroctwo, że oto nadejdzie taki czas, że „zima
nie będzie”. Z zasady politykom nie dowierzam, ale jednak miałam nadzieję, że
tym razem może jednak będzie inaczej i że tej wiosny faktycznie zima nie będzie.
Niestety, trzeba było nie ufać i nie cieszyć zanadto tym słońcem marcowym, bo
ocieplenie najwyraźniej było, ale się skończyło. Teraz temperatura w porywach
dochodzi do zera i pada śnieg z deszczem. Nie żebym narzekała, wszak mogło być
minus czterdzieści, ale mimo wszystko z utęsknieniem czekam na aurę, która by
mi dodała więcej energii, bo trochę przymieram. Co prawda w ramach budzenia się
do życia wybrałam się nawet raz na poranny jogging, jednak bieganie po śniegu
do żadna frajda. Zamiast tego urządzam sobie długie spacery – ten dzisiejszy
był tak długi, że miałam wrażenie, że to już nie Biszkek, a Kazachstan. Oprócz niewątpliwych
korzyści w postaci poznawania odległych i nieznanych zakamarków mojego nowego
kraju oraz krajów sąsiednich, spacer dzisiejszy miał jeszcze jeden walor
edukacyjny. Towarzyszył mi bowiem mój ulubiony (eks)student, którego jakimś
cudem udało mi namówić na zmianę ról. Cierpliwie i powoli zatem przemawiał do
mnie po rosyjsku, nie wyśmiewając się nawet za bardzo z mojego ukraińskiego
akcentu.
Lekcja pierwsza: Co dokładnie
znaczy wyrażenie „кому как”
T: - Zasadniczo różnym ludziom podobają się różne rzeczy, tak? Mnie na
przykład podobają się psy, a tobie?
K: - Martwe psy?
T: - Nu, кому как ...
W obcym języku jednak dużo
łatwiej zrobić z siebie debila niż we własnym. Zwłaszcza jak się jest
przesadnie ambitnym. Ja na przykład bardzo chciałam sobie udowodnić, że nadążam
za rozmową i palnęłam pierwsze co przyszło mi do głowy, a że dzisiaj
widzieliśmy niestety zdechłego psa (który mi bardzo przypomniał o najgorszej
stronie Rumunii), to jakoś tak chlapnęłam bez sensu. Kaś-dziwak: odcinek 37.
Poza tym coś jest chyba nie tak,
skoro piszę o pogodzie i zdechłych psach. Cóż, los okazał się złośliwy – przez pierwsze
pół roku działo się coś dosłownie codziennie, chyba tylko po to, żeby mnie
przekonać do przedłużenia pobytu. A teraz nie dzieje się nic. Pewnie powinnam
sama coś przedsięwziąć, z inicjatywą jakąś wyjść, albo co. If only I had an enemy
bigger than my apathy I could have won. Ale tak dobrze to ni ma. No,
byle do wiosny!
i znowu wygląd bloga się zmienia z nudów ;p
OdpowiedzUsuńtamten był mroczny :D
OdpowiedzUsuńteraz się lepiej czyta ;)
OdpowiedzUsuńa propos Rumunii, zbieram się, żeby w końcu отправить открытку księdzu Mateiowi :)