czwartek, 15 marca 2012

Dzień sto czterdziesty trzeci


Przyznaję, marnuję w internecie mnóstwo czasu. Oprócz tradycyjnych zabaw na fejsie i nałogowego śledzenia wiadomości mam w sieci jeszcze kilka ulubionych miejsc. Jednym z nich jest wszechwiedzące forum, na którym znaleźć można odpowiedzi na wszystkie ważkie pytania (mój faworyt: „czy należy rzucić faceta, jeśli ten nie ma w zwyczaju gonić autobusu?”). Dzisiaj w tej skarbnicy mądrości życiowej odkryłam wątek o systemie edukacji zawierający serię porad dla początkujących nauczycieli. Według niektórych szacunek powinno się zdobywać tak:

Grunt to nie uśmiechać się do nich przez pierwsze pół roku, nie opowiadać kawałów, ani nie śmiać się z ich dowcipów. Postawić trzy kapy na dzień dobry i poczuć respekt w ich oczach. Po pół roku walnąć jakimś dowcipem, który zrozumie pół klasy, a drugie pół poczuje, że przepaść jest wielka. Jak cham wyjdzie z tekstem o penisach i seksie, z uśmiechem na twarzy użyć takich samych słów i jeszcze chama ośmieszyć. Szacunek w stosunku do nauczyciela gwarantowany do końca etapu edukacji.

Rozważam to w swym sercu i szczerze mówiąc mam nadzieję, że nie jest to jedyna słuszna metoda, bo jeśli jest – biada moim uczniom. Co prawda z powodu mojego wyrazu twarzy (nie bez przyczyny w liceum zwali mnie gburowatym metalem) uśmiecham się do tych małych diabłów z rzadka, ale chętnie opowiadam im kawały i ciekawostki z mojego kirgiskiego życia. Poza tym nie mogę się powstrzymać i nieustannie śmieję się z nimi (dobra, czasem też z nich) jak szalona. Czasem miewam zupełnie nieprofesjonalne ataki śmiechu, tak dramatyczne, że aż płaczę i muszę przerywać zajęcia. Moja zbytnio rozwinięta wyobraźnia plus ich dziwne opowieści to przepis na istną katastrofę. Mam trzy grupy, które dosłownie robią ze mną co chcą. W jednej są małe, przesłodkie dzieciaki (czyżby instynkt mi uaktywnił? fuu), w drugiej zafascynowane Koreą nastolatki, a w trzeciej lekko ekscentryczni studenci. Uwielbiam ich! Chyba za bardzo lubię ludzi, żeby być nauczycielem. Czy jednak grobowa cisza i supertwarde zasady to jedyna metoda? U mnie jest raczej luźno – z maluszkami gram nieustannie w gry (dzisiaj się prawie na śmierć pokłócili o to, kto ma być człowiekiem pająkiem), nastolatków nie wyśmiewam zbyt okrutnie, kiedy chcą mnie przekonać, żebym za nich wyszła (you and me together family tomorrow), a ze studentami rozmawiam o życiu i trochę daję się czasem podpuszczać. Wczoraj się wygadałam o mojej nauce gry na komuzie i teraz nie mam spokoju. Jedna dziewczyna z tej grupy ponoć gra naprawdę świetnie, więc namawiają nas do grania razem na lekcji. Zawody niby, podobno taka tradycja w Kirgistanie, znana w pewnych kręgach jako komuz bitch fight. Jakoś tego nie widzę, ale cóż, dopóki jest szansa, że zachęci ich to do mówienia po angielsku i nauki nowych słów, to może warto. To w sumie jedyna zasada u mnie na zajęciach – ruski njet, kirgiski dżok. Jak za bardzo się wczuwają w rozmowy we własnym języku, to grzecznie pytam po kirgisku, czy by na przykład nie chcieli dostać kopa. Skuteczność stuprocentowa. Ech, i pomyśleć, że w mojej szkole jestem znana jako „the most serious teacher”. Ciekawe, co reszta z nimi robi na zajęciach, chyba lepiej nie wiedzieć.

Z resztą, tutaj chyba w ogóle żadne zasady nie obowiązują, w końcu wszystko jest zupełnie spontaniczne (żeby nie powiedzieć przypadkowe). Ostatnio mój szef zaproponował mi jakże uroczą fuchę jurora w konkursie dla tłumaczy. Wszystko fajnie, szkoda tylko że miałabym oceniać tłumaczenia z kirgiskiego na turecki. Szef twierdzi, że kirgiski przecież znam (prawda, raz jak mnie wkurzył to mu powiedziałam z ładnym akcentem, że ma się uspokoić), a turecki jest w sumie do kirgiskiego bardzo podobny, więc na pewno sobie dam radę, a organizatorzy konkursu będą nam bardzo wdzięczni, bo taki juror z zagranicy na pewno podniesie prestiż. Po raz sto pięćdziesiąty dziewiąty ciśnie mi się na usta to samo pytanie:  где я?

3 komentarze:

  1. кутурба дзивка, ты в узбекистане. Или где ты там? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Менби? узбекистандабы? Жок :D мен албетте Казакстанда жашайм!
    (кстати, мой кыргызкий уже лучши чем твой, в лицо :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "лучший", Kasia :P
      "komuz bitch fight", muszę to zobaczyć! :D
      Kasza, czyżby "the most serious teacher" przechodził jakiś emigrancki kryzys? :>

      Usuń