Wiosna w
Biszkeku w pełni, tak gorąca jak najgorętsze polskie lato. Zadziwiający jest
ten tutejszy klimat – ledwo miesiąc temu - podczas obchodów święta Nooruz - cieszyliśmy
się pierwszym słonecznym dniem po upiornej zimie, a teraz nagle zrobiło się
przerażająco ciepło. Aż nie mogę sobie wyobrazić, jak to będzie wyglądać w
lipcu czy sierpniu. W sumie to jednak nie mam zamiaru oddawać się tej jakże
polskiej rozrywce czyli narzekaniu na pogodę i zamiast tego cieszę się tym co
jest, czyli pięknym słońcem, wygrzewaniu się całymi dniami w parku i jedzeniem
lodów z budki w przejściu podziemnym. Chociaż z tym ostatnim bywa różnie.
Ostatnio połączenie pod tytułem podejrzane lody z budki i mój nie zawsze idealny
rosyjski zdecydowanie nie wyszło mi na dobre. Pani sprzedająca w ofercie miała
zbyt dużo smaków i dodatków, kolejka się niecierpliwiła, ja jakoś nie mogłam
zrozumieć co się dzieje, więc żeby nie przedłużać powiedziałam, że chcę dodatki
takie jak u Aarona. Tak oto skończyłam jedząc lody o smaku arbuzowym posypane
solonymi orzeszkami. Jeśli ktoś szuka sposobu na uniknięcie pracy czy szkoły to
polecam, wymioty i rzeź układu pokarmowego gwarantowane. Generalnie jednak mogę
powiedzieć, że po kilku miesiącach spędzonych w Azji Środkowej mój europejski,
z natury nadwrażliwy żołądek się trochę zmutował i teraz mogę jeść różne dziwne
rzeczy i nie następują po tym absolutnie żadne ekscesy. Zajadam się zatem
chińskimi, pełnymi dziwnych grzybów sałatkami z bazaru, które popijam czymś w
rodzaju słonego, gazowanego mleka, rozkosz! Od czasu do czasu jednak przekonuję
się, że do Kirgizów mi daleko i wszystkiego przetrawić nie mogę. Dzisiaj na
przykład z rana poległam w starciu z kumysem, dałam radę wypić tylko jeden łyk.
Moi współlokatorzy twierdzą, że to po prostu słaba jakość, bo bazarowy, mętny
płyn w butelce po fancie nie może być tak dobry jak komuz naturalny, pędzony
gdzieś w górskich wioskach. Mnie natomiast zasadniczo odrzuca sama idea picia
sfermentowanego mleka klaczy. Jednakże cieszę się, że spróbowałam, mimo że
kolejny raz czuję, że niejako przegrałam z kirgiską kulturą.
Zdobycze z mlecznej części bazaru: kajmak, kumyz i twaróg, wszystko oczywiście domowe i naturalne! |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz