W Polsce
nieustannie słyszy się narzekanie na reklamy – za dużo ich na ulicach,
zasłaniają budynki, zaśmiecają miasta. I często są po prostu brzydkie. Podzielałam
ten dosyć powszechny pogląd. Zawsze drażniły mnie nieudolne billboardy, ale to, co oglądać można na ulicach Biszkeku bywa estetycznie bardziej porażające niż
przedmieścia Częstochowy.
Na początek
dość specyficzne zestawienie – uroczo-chłopięco-niewinny Guldżigit Kalykow ze
swoim „live show concert” (kirgiscy spece od reklamy wciąż uparcie wierzą, że
jeśli na plakat wrzuci się kilka słów w alfabecie łacińskim to będzie bardziej „zachodnio”)
oraz pani na rakiecie zachęcająca do kupna nowego energy drinka. Szczerze, mnie
ta torpeda przekonuje :D
Stałym
elementem Biszkeku są plakaty i ulotki reklamujące jedną z największych
lokalnych atrakcji, czyli cyrk na wodzie. Zupełnie nie wiem, jak taka impreza
wygląda, ale chyba to coś naprawdę wartego zobaczenia, skoro lekko
psychodeliczne delfiny i osowiałe foki straszą z każdego dosłownie słupa, szyby
autobusu i marszrutki.
Oprócz tego
dosłownie na każdym rogu można natknąć się na kafejkę internetową, w której
lokalna młodzież spędza długie godziny roztrwaniając somy na rozmowy przez
komunikatory z kolegami z klasy. Te kafejki fascynują mnie prawie tak jak
salony gier wideo – są zawsze ciemne, tajemnicze i nieodmiennie kojarzą mi się
z szemranymi interesami w Polsce końca lat 90. Poza tym zupełnie nie wiem, jak
to możliwe, że nie bankrutują, skoro większość młodych Kirgizów ma internet w
komórkach. Może faktycznie to tylko przykrywka dla jakichś nielegalnych
biznesów. Przy okazji – zupełnie nie rozumiem, czemu na każdym szyldzie obowiązkowo
pojawia się znaczek internet explorera – ktoś jeszcze tego używa?
Jaki Paryż, taka wieża Eiffela |
Nawet
podrabiana wieża Eiffla nie może się jednak równać temu jednemu ze sklepów,
który prawie codziennie mijam, a którego szyld nieustannie dostarcza mi emocji
i niemalże każe się zastanawiać nad sensem istnienia. Sklep ów sprzedaje
ubrania i akcesoria dla dzieci. Z niewiadomych przyczyn nazwał się „Trinity”
(że niby trójca?), a jako symbol obrał sobie owieczkę stojącą na łące. Niby
nic, mnie jednak to zwierzę i sposób, w jaki na mnie spogląda, naprawdę
niepokoi. Zwłaszcza w połączeniu z gigantycznymi zdjęciami psychodelicznych
dzieci. Ja rozumiem, że tu marketing w powijakach, ale dzieci mogliby znaleźć
jakieś mniej straszne (zwłaszcza boję się tego małego duszącego zebrę).
Na szczęście w
Kirgistanie są też wynalazki naprawdę genialne w swej prostocie a jednocześnie
zdumiewająco praktyczne. Jeśli zatem zmęczą człowieka osobliwości reklamowe
stolicy, zawsze można sobie wstąpić do supermarketu i zakupić za 0,3 USD mały,
plastikowy kubeczek. Nie, nie z jogurtem ale z wódą! Tzw. „100 gram” stojące na
półce zaraz obok wina w kartonie to ponoć idealne śniadanie alkoholika. My co
prawda nigdy nie próbowaliśmy z rana, ale jednego wieczora się skusiliśmy (w
końcu lokalny przysmak). Smak co prawda odrażający, ale ekonomicznie oferta
bardzo korzystna – za około sześć złotych polskich zakupiliśmy 100 gram oraz dwie paczki
sucharów o smaku salami, fuck yeah!
Na koniec
jeszcze jedna ciekawostka, która rozbroiła mnie doszczętnie. Na jednej z
najbardziej ruchliwych ulic stołecznych jest przybytek o jakże uroczej nazwie
„Royal”. Zupełnie nie wiem, co się tam mieści, zawsze obstawiałam albo
restaurację albo burdel. W każdym razie, przybytek ten postanowił się
zareklamować i wynajął dziewczynę, która w rytm najnowszych hitów muzyki
rozrywkowej, wśród spalin ulicznych i dźwięków klaksonów tańczy na balkonie.
Enjoy.
ziom, laska wymiata, dzieci też! powiem Ci, ze kocham te absurdy. Przynajmniej nie jest nudno i nieważne jak długo już gdzieś mieszkasz, ZAWSZE coś jeszcze będzie w stanie Cię zaskoczyć!
OdpowiedzUsuńto jest pedozebra.
OdpowiedzUsuńmiazga, dobrze, ze nie strasza tak jak glowa Rona McDonalda wbita na pal na plac zabaw na Aleea Terasei!
OdpowiedzUsuńWodka w plastiku - cheto.kr! Przywiez miiiI!!!!!!!
Pedozebra, no zgniłam! Wódka w plastiku dopisana do listy prezentów :]
OdpowiedzUsuńwódka w plastiku to wcale nie taki kirgiski wynalazek, można je kupić w słowackich sklepach przy polskiej granicy od x lat ;)
Usuńno, ale dupcia tańcząca na balkonie, to coś, co (mam nadzieję) zafunduję sobie za lat kilka
Usuń