piątek, 25 maja 2012

Dzień sto pięćdziesiąty piąty


W Polsce nieustannie słyszy się narzekanie na reklamy – za dużo ich na ulicach, zasłaniają budynki, zaśmiecają miasta. I często są po prostu brzydkie. Podzielałam ten dosyć powszechny pogląd. Zawsze drażniły mnie nieudolne billboardy, ale to, co oglądać można na ulicach Biszkeku bywa estetycznie bardziej porażające niż przedmieścia Częstochowy. 


Na początek dość specyficzne zestawienie – uroczo-chłopięco-niewinny Guldżigit Kalykow ze swoim „live show concert” (kirgiscy spece od reklamy wciąż uparcie wierzą, że jeśli na plakat wrzuci się kilka słów w alfabecie łacińskim to będzie bardziej „zachodnio”) oraz pani na rakiecie zachęcająca do kupna nowego energy drinka. Szczerze, mnie ta torpeda przekonuje :D

Stałym elementem Biszkeku są plakaty i ulotki reklamujące jedną z największych lokalnych atrakcji, czyli cyrk na wodzie. Zupełnie nie wiem, jak taka impreza wygląda, ale chyba to coś naprawdę wartego zobaczenia, skoro lekko psychodeliczne delfiny i osowiałe foki straszą z każdego dosłownie słupa, szyby autobusu i marszrutki.


Oprócz tego dosłownie na każdym rogu można natknąć się na kafejkę internetową, w której lokalna młodzież spędza długie godziny roztrwaniając somy na rozmowy przez komunikatory z kolegami z klasy. Te kafejki fascynują mnie prawie tak jak salony gier wideo – są zawsze ciemne, tajemnicze i nieodmiennie kojarzą mi się z szemranymi interesami w Polsce końca lat 90. Poza tym zupełnie nie wiem, jak to możliwe, że nie bankrutują, skoro większość młodych Kirgizów ma internet w komórkach. Może faktycznie to tylko przykrywka dla jakichś nielegalnych biznesów. Przy okazji – zupełnie nie rozumiem, czemu na każdym szyldzie obowiązkowo pojawia się znaczek internet explorera – ktoś jeszcze tego używa?

Jaki Paryż, taka wieża Eiffela 

Nawet podrabiana wieża Eiffla nie może się jednak równać temu jednemu ze sklepów, który prawie codziennie mijam, a którego szyld nieustannie dostarcza mi emocji i niemalże każe się zastanawiać nad sensem istnienia. Sklep ów sprzedaje ubrania i akcesoria dla dzieci. Z niewiadomych przyczyn nazwał się „Trinity” (że niby trójca?), a jako symbol obrał sobie owieczkę stojącą na łące. Niby nic, mnie jednak to zwierzę i sposób, w jaki na mnie spogląda, naprawdę niepokoi. Zwłaszcza w połączeniu z gigantycznymi zdjęciami psychodelicznych dzieci. Ja rozumiem, że tu marketing w powijakach, ale dzieci mogliby znaleźć jakieś mniej straszne (zwłaszcza boję się tego małego duszącego zebrę).





Na szczęście w Kirgistanie są też wynalazki naprawdę genialne w swej prostocie a jednocześnie zdumiewająco praktyczne. Jeśli zatem zmęczą człowieka osobliwości reklamowe stolicy, zawsze można sobie wstąpić do supermarketu i zakupić za 0,3 USD mały, plastikowy kubeczek. Nie, nie z jogurtem ale z wódą! Tzw. „100 gram” stojące na półce zaraz obok wina w kartonie to ponoć idealne śniadanie alkoholika. My co prawda nigdy nie próbowaliśmy z rana, ale jednego wieczora się skusiliśmy (w końcu lokalny przysmak). Smak co prawda odrażający, ale ekonomicznie oferta bardzo korzystna – za około sześć złotych polskich zakupiliśmy 100 gram oraz dwie paczki sucharów o smaku salami, fuck yeah!



Na koniec jeszcze jedna ciekawostka, która rozbroiła mnie doszczętnie. Na jednej z najbardziej ruchliwych ulic stołecznych jest przybytek o jakże uroczej nazwie „Royal”. Zupełnie nie wiem, co się tam mieści, zawsze obstawiałam albo restaurację albo burdel. W każdym razie, przybytek ten postanowił się zareklamować i wynajął dziewczynę, która w rytm najnowszych hitów muzyki rozrywkowej, wśród spalin ulicznych i dźwięków klaksonów tańczy na balkonie. Enjoy. 

                                       



6 komentarzy:

  1. ziom, laska wymiata, dzieci też! powiem Ci, ze kocham te absurdy. Przynajmniej nie jest nudno i nieważne jak długo już gdzieś mieszkasz, ZAWSZE coś jeszcze będzie w stanie Cię zaskoczyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. miazga, dobrze, ze nie strasza tak jak glowa Rona McDonalda wbita na pal na plac zabaw na Aleea Terasei!

    Wodka w plastiku - cheto.kr! Przywiez miiiI!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pedozebra, no zgniłam! Wódka w plastiku dopisana do listy prezentów :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wódka w plastiku to wcale nie taki kirgiski wynalazek, można je kupić w słowackich sklepach przy polskiej granicy od x lat ;)

      Usuń
    2. no, ale dupcia tańcząca na balkonie, to coś, co (mam nadzieję) zafunduję sobie za lat kilka

      Usuń