niedziela, 10 czerwca 2012

Dzień sto sześćdziesiąty drugi


Natrafiłam ostatnio w odmętach internetu na lekko stronnicze dzieło pod jakże uroczym tytułem How to Date a Balkan Man. Pełne to stereotypów i uproszczeń, ale niektóre rzeczy wydają mi się całkiem zabawne i dające się odnieść do sytuacji w Kirgistanie, np. to o mięsie (Don't emasculate him with vegetables, piękne!) . Przytoczyłam ten fragment Maciejowi, który całkiem serio stwierdził, że to jest prawda, oczywistość i że w ogóle nie wypada mi się śmiać, bo to poważna sprawa jest. Dostałam zatem zakaz robienia sobie żartów z mięsa oraz zostałam lojalnie uprzedzona o konsekwencjach ewentualnych prób namówienia go na dietę opartą na warzywach.

Śmieszne to w sumie, niemniej jednak reakcja Macieja skłoniła mnie do pewnych przemyśleń, których owocem jest poniższy blogowy pseudo poradnik, który oczywiście jest stronniczy i w żadnym razie nie pretenduje do miana analizy naukowej, jako że oparty jest na skąpych źródłach, a głównym obiektem badań jest pół-Kazach ze skrzywieniem uzbeckim. Enjoy.

 „Jak żyć z Kirgizami i nie zwariować: trzy złote zasady”.

  1. Nie próbuj nawet patrzeć na rachunek
Nie, żeby młodzi, wykształceni Kirgizi byli przeciwni równouprawnieniu. Nikt nie każe ci siedzieć w domu, zakrywać twarzy ani spędzać dni na sprzątaniu i czekaniu na męża z obiadem złożonym tylko i wyłącznie z mięsa. Pewne rzeczy jednak się nie zmieniają, więc jeśli chcesz uniknąć konfliktu, lepiej zostaw swoje pieniądze w domu. Nieważne, czy chodzi o płacenie za marsztutkę, zakupy, czy kolację. Jeśli chce się mimo wszystko partycypować w kosztach, należy Kirgiza podejść i po prostu postawić go przed faktem dokonanym, najlepiej robiąc zakupy i przynosząc mu coś do jedzenia (dużo mięsa).

  1. Zapomnij o planowaniu (krótkoterminowym)
Kirgizi wydają się być po prostu niezdolni do jakiegoś bardziej konkretnego zaplanowania swojego życia towarzyskiego czy na przykład dokładnego podania godziny spotkania. Zawsze wszystko „się zobaczy” albo „się ustali”, wszystko jest „mniej więcej”, co sprawia, że człowiek nigdy nie wie co, gdzie, kiedy i jak. Nie należy tego absolutnie brać do siebie ani się po europejsku frustrować, tylko zająć się sobą, a Kirgiz tak czy inaczej wcześniej czy później się pojawi.
Z drugiej strony, z opowieści znajomych wiem, że będąc w poważnym związku z Kirgizem można liczyć na w miarę szybką deklarację co do przyszłości tejże relacji. Coś w stylu „nie jestem w stanie zaplanować randki w przyszłym tygodniu, ale chętnie zajmę się organizacją ślubu”. Coś dla wielbicielek paradoksów oraz tych marzących o białej sukniJ

  1. Nie pojawiaj się w kuchni, kiedy on gotuje plow (Kirgizi z Osza)
Plow to nie danie, plow to styl życia. Na południu Kirigstanu jest to tradycyjne potrawa, którą mogą gotować tylko i wyłącznie mężczyźni, a samo jej przygotowanie powszechnie traktowane jest jak rytuał. Jeśli zatem chłopak zaprasza cię na plow, to po pierwsze wiedz, że coś się dzieje, a po drugie nie próbuj się wtrącać ani oferować swojej pomocy. Pozwól się zabrać na targ i z uwagą wysłuchuj, jak uczy cię wybierać najlepszy ryż oraz specjalny gatunek żółtej marchewki. Po powrocie na targ może cię czekać najwyżej ultraważne zadanie oddzielania ryżu od kamieni (o technice zostaniesz odpowiednio pouczona).

Mimo różnic i innego podejścia do życia myślę, że obcokrajowcy tutaj wiele się uczą od lokalsów i na odwrót. Ja na przykład przestałam się spinać i zaczęłam być bardziej spontaniczna. Maciej natomiast wkręcił się w robienie planów (za dwa tygodnie we wtorek o 21 pójdziemy do baru, ok?) oraz nauczył się ode mnie jakże życiowej i zarazem polskiej umiejętności otwierania wina śrubokrętem :] 

2 komentarze: