Różni ludzie różnie zachowują się
na emigracji. Co by nie mówić, wyjazd za granicę na dłużej to zawsze jest
stresujące doświadczenie i jakąś strategię radzenia sobie z tym wszystkim
wypracować trzeba. Ostatnio zastanawiam się nad swoją własną emigracyjną
postawą i rozważam jej zmianę, toteż dla ułatwienia tej jakże bolesnej analizy
wypracowałam sobie robocze typy emigrantów, którymi niniejszym się dzielę.
Typ 1: Negator
Według niego za granicą wszystko
jest okropne, wszystko! Nie ma tu kultury, sztuki, niczego ciekawego, a ludzie
są denerwujący lub po prostu głupi. Dlatego też na znak protestu Negator
wychodzi na zewnątrz tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne. Resztę czasu
spędza na fejsbuku, ewentualnie oglądając seriale. Negator najczęściej emigruje
dla pieniędzy, bo wiadomo że inne kraje są dobre tylko o tyle, o ile można się
w nich dorobić albo kogoś okraść. O dziwo, w Kirgistanie są negatorzy z
zachodu. Cel ich przyjazdu pozostaje absolutną zagadką
Typ 2: Edukator
Typ, który czasem opuszcza swoje
bezpieczne, wynajmowane lokum i decyduje się na interakcje z autochtonami. Okoliczności
takie traktuje jako okazję do przedstawienia im swojej wizji wszystkiego. W
kraju pochodzenia Edukatora wszystko jest bowiem lepsze, wszystko jest bardziej
i mocniej, kolejek nie ma, cieplej jest i w ogóle. Dla ludzkości byłoby
idealnie, gdyby wszędzie taki błogostan i dobrobyt zapanował. Toteż edukator
nieustannie próbuje zmieniać lokalne zwyczaje i wprowadzać niezbędne reformy,
na przykład zwyczaj jedzenia wieprzowiny w kraju muzułmańskim. Wszystkich,
którzy uważają inaczej Edukator uznaje za niegodnych rozmowy.
Typ 3: Zawieszony
Ten typ traktuje kilkumiesięczny
czy nawet kilkuletni wyjazd za granicę jako etap przejściowy. Coś pomiędzy prawdziwym
życiem które było i prawdziwym życiem które dopiero będzie. Taki wyjazd ma z
założenia czegoś nauczyć, zatem Zawieszony udziela się towarzysko i próbuje
różnych rzeczy, w nic się jednak do końca nie angażuje. Nieustannie ma
świadomość tego, że jego czas w danym miejscu prędzej czy później dobiegnie
końca. W ekstremalnych przypadkach ta świadomość tak go dobija, że się wycofuje
i zamyka. Nie dlatego, że uważa lokalną kulturę za gorszą, o nie! On po prostu
boi się, że nieuniknionego rozstania nie wytrzyma.
Analizy są zawsze ciekawsze jeśli
podeprze się je przykładami z życia, zatem proszę. Jeden z obiektów mojego „pierdolnięcia”
ostatnio przeprowadził ze mną dramatyczną rozmowę. Coś w stylu „bardzo cię
lubię ach och ale za dwa miesiące wyjeżdżam i moje małe biedne amerykańskie
serduszko będzie złamane a tego nie zniesę zatem nie rozmawiajmy więcej już
nigdy”. No nyga pliz.
Typ 4: Lanser/Hipster
Emigracja jest dobra i fajna, o
ile można nią zaszpanować na fejsbuku/twisterze/blogu (pozdrawiam :D). Doświadczenia zbierać warto po to, żeby się
nimi pochwalić po powrocie i triumfować nad znajomymi prowadzącymi nudne życie
(ale pozostającymi w związkach małżeńskich, czego się zazdrości, bo jak wiadomo
emigrant to człowiek, który nie może znaleźć męża/żony). W wersji standardowej
Lanser jara się zachodem, wakacjami na Ibizie i korpopracą. Jest też wersja
hipsterska, czyli Lanser który porzucił cywilizację, luksusy i perspektywę
korpopracy na rzecz czegoś dziwnego i niezrozumiałego dla normalnego społeczeństwa.
Powroty na łono ojczyzny owocują potem dialogami w stylu:
- Ależ ty jesteś popierdolony!
- A ty mieszkasz w Kirgstanie.
No i remis.
Typ 5: Hedonista
Wyjazd za granicę, zwłaszcza do
kraju o bardzo odmiennej kulturze stawia pod znakiem zapytania sens uprzednio
uznanych norm obyczajowych i kulturowych. W skrócie: nikt nas tu nie zna, róbta
co chceta. Jeśli jedzie się do kraju biedniejszego, można dodatkowo wykorzystać
swoją pozycję i status człowieka z zachodu i zasadniczo urządzać orgie co
weekend. Bo komu to szkodzi? Te wszystkie dziewczyny przecież chcą, a że sobie
roją w tych swoich kirgiskich głowach nadzieje na rychłe zamążpójście i lepsze
życie? No bywa. Life is brutal baby. Można też korzystać z faktu, że używki są
tanie, kluby ekscentruczne i urządzać popijawy trzy do pięciu razy w tygodniu. Potem
tylko dziwnie trochę jest, kiedy dwudziestopięcioletni autochton wyznaje, że
prowadzi niezdrowy tryb życia, bo otóż pije alkohol (o zgrozo!) trzy razy w
tygodniu. Po tym oświadczeniu człowiek ma ochotę pójść i zabić wszystkich
znajomych obcokrajowców, żeby im zaoszczędzić cierpień spowodowanych skutkami
wyniszczenia wątroby.
Typ 6: Entuzjasta
Wszystko w nowym kraju jest
wspaniałe, wszystko jest piękne, nie ma żadnych wad! Nowa ojczyzna, może by tu
zostać na stałe? Przecież nigdzie indziej tak dobrze nam nie będzie. Korki?
Wspaniale, można poświęcić czas na czytanie lokalnej prasy tudzież
alternatywnej literatury w oryginale. Biurokracja? Nie, oni po prostu
rozpatrują każdy przypadek indywidualnie i nie chcą popełnić błędu, dlatego to
tak długo trwa. Wszystko da się jakoś wytłumaczyć, byle tylko nie stawiać czoła
rzeczywistości. Bo jednak to trochę smutne, jak się nagle okazuje, że miejsce
które wybraliśmy sobie na nowy dom jest po prostu beznadziejne. Z
psychologicznego punktu widzenia pewnie warto się tak trochę oszukiwać. Gorzej
jednak, jeśli entuzjasta przeradza się w negatora kultury własnej i własnego
kraju pochodzenia. Bo przecież w nowej ojczyźnie wszystko jest najlepsze na
świecie!
Typ 7: Obojętny
Człowiek, któremu udało się mniej
więcej pozostać sobą. Nie popada w dziwne uzależnienia, niepotrzebne zachwyty,
depresje. Nie zmienia całego swojego życia ani światopoglądu tylko dlatego, że
mieszka zagranicą. Czasem coś go ucieszy, czasem coś go zmartwi, ale generalnie
się nie emocjonuje i nie przeżywa. Wszyscy znani mi emigranci uważają się za
obojętnych, albo przynajmniej chcą takimi być. W rzeczywistości jednak mało
komu się udaje za granicą nie zwariować.
Oczywiście wszystkie opisane
wyżej przypadki to typy idealne i w czystej postaci w naturze nie występują. Przeważnie
emigrant jest czymś pomiędzy, na przykład taki Negator w każdy weekend może
przemieniać się w Hedonistę. Pewnie można też być Hipsterem-Entuzjastą. Ja
oczywiście łudzę się, że jestem typem idealnie obojętnym, ale czas chyba stanąć
w prawdzie J